Ten "miód" jest wegańską alternatywą dla miodu pszczelego, no i znacznie smaczniejszą - moim zdaniem. Może nie jest tak zdrowy jak prawdziwy miód, bo zawiera dużo cukru, no i gotuje się go dość długo, więc traci pewnie wiele ze swoich leczniczych właściwości, na pewno jednak jest zdrowszy niż miód sztuczny.
Jak go zrobić?
Najpierw trzeba zebrać młode pędy sosny. Mamy czas do około połowy maja. Pamiętajmy, żeby były to pędy z drzew ściętych albo naszych przydomowych/ogrodowych (zrywanie pędów z sosen leśnych jest raczej zabronione). Nigdy nie "oskubujmy" drzewka ze wszystkich pędów - z każdego zrywajmy najwyżej kilka.
Kiedy mamy już pędy zalewamy je w garnku ilością wody zgodną z zasadą: tyle wody, ile pędów.
Całość gotujemy aż pędy będą miękkie (około 2 h).
Następnie odcedzamy wywar przez płótno/tetrę i odmierzamy, ile litrów płynu nam wyszło.
Na każdy litr płynu dodajemy 80 dkg cukru. Garnek stawiamy na płytce, na gazie i odparowujemy na małym ogniu. Ja robię to po około 2 h przez 3 dni. Im dłużej będziemy "gotować" tym gęściejszy będzie "miód", jednak tym więcej cennych składników stracimy. Mój miód jest raczej "lejący", ale świetnie nadaje się do wypieków, sosów, herbaty itd. i ma pyszny, żywiczny posmak.
PS. Miód można też zrobić drugim sposobem: pędy wkłada się do słoja i zasypuje cukrem. Po około tygodniu zlewa się wywar i gotuje aż zgęstnieje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz